Dawno temu żył sobie król, który władał wielkim, choć ubogim królestwem. Król miał tylko jedno pragnienie - było nim złoto. Doradcy namawiali go, aby sprzedawał więcej zboża, ale władca wiedział, że wtedy w królestwie zapanuje głód. Inni doradzali, aby sprzedał bydło, ale i tutaj pojawiał się problem braku jedzenia dla poddanych. Król często objeżdżał swe królestwo na koniu, przyglądając się pracującym ludziom i zastanawiając się, skąd wziąć upragnione złoto. Podczas jednej z takich wypraw spotkał na drodze starca z długą, siwą brodą i szarym woreczkiem w ręku. - Co tam niesiesz, dobry człowieku? - zapytał zaciekawiony. - Panie, w tym woreczku jest bogactwo dla twego ludu - odparł staruszek, podając królowi woreczek. - To tylko zwykłe ziarno - powiedział zawiedziony król, zaglądając do środka. - Panie, posiej to ziarno tak jak zboże, a wkrótce wyrośnie z niego złoto. Król patrzył za odchodzącym starcem, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Ale postanowił spróbować. Otrzymane ziarna zasiał na najbardziej żyznej ziemi i wkrótce pojawiły się zielone łodyżki. Ludzie zerkali na pole z zawodem, ale król był cierpliwy. Gdy całe pole pokryło się niebieskimi kwiatuszkami, król zaczął się martwić. Żółte kwiaty mogłyby świadczyć o złocie zawartym w płatkach, ale niebieskie? Gdy pewnego wieczora poszedł na pole, zobaczył, że zamiast kwiatuszków pojawiły się małe, szare kuleczki. Uradowany chwycił je w dłoń, pewny, że znajdzie w nich złoto. Lecz gdy rozkruszył je w palcach, wysypały się tylko ziarenka, takie same jak te, które dał mu siwobrody starzec. Rozwścieczony król kazał wyrwać łodygi i wrzucić do fosy. A potem wrzucić do wody jeszcze kamienie, żeby nic nie wypłynęło na wierzch i nie przypominało mu, jak został oszukany. Rozkazał też odnaleźć staruszka, od którego dostał ziarno. Wkrótce starzec sam pojawił się w królestwie i został wtrącony do lochu. Po jakimś czasie wszyscy zapomnieli o roślinach i o staruszku. Tylko córka jednego ze strażników, Rózia, codziennie w tajemnicy przynosiła mu jedzenie. Często też siadała przy nim i przędła, słuchając jego opowieści. Gdy nadeszło lato, nastała wielka wiele małych rzeczek, a wraz z nimi zamkowa fosa. Gdy król zobaczył łodygi leżące na dnie, znów wpadł we wściekłość. Rozkazał je wyciągnąć i obtłuc kijami, a to co z nich zostanie zanieść do staruszka, na dowód jego oszustwa. - Oto twoje złoto, starcze! - szydzili strażnicy, rzucając mu pod nogi białe włókna. Ale on tylko je zgarnął i zaczął powoli przeczesywać palcami. Czesał je tak długo, aż stały się białe i miękkie w dotyku. Kiedy Rózia przyniosła mu jedzenie, podał jej włókna. - Róziu, weź je i zacznij prząść tak jak wełnę. Potem utkaj z tego tkaninę i wybiel ją na słońcu. Rózię zdziwiła prośba staruszka, ale zrobiła to o co prosił. Utkała tkaninę miękką i gładką jak jedwab. A potem wyniosła ją na trawę i rozłożyła na słońcu. Wkrótce tkanina zaczęła lśnić niczym śnieg. Wtedy Rózia zwinęła ją i zaniosła staruszkowi. Ledwie zdążyła ją oddać, gdy przyszli strażnicy: - Królewska córka wychodzi za mąż, więc z łaski króla możesz prosić o co zechcesz. - Dobrze - powiedział staruszek. - Chciałbym podarować królewnie prezent. Zaprowadzono go zatem przed oblicze króla. - Cóż to za podarunek dla mojej córki? - zapytał władca. - Oto co powstało z roślin, którymi tak wzgardziłeś. Dobrze zrobiłeś, każąc je namoczyć. Tak samo było z wysuszeniem i obiciem kijami, bo do włókien trzeba się dostać. Szkoda tylko, że to wszystko działo się przez twoją wściekłość, panie - powiedział staruszek, rozwijając białe płótno. - Bo oto i twoje złoto. - Nigdy nie widziałem tak szlachetnej tkaniny - odparł król, zachwycony miękkością materiału. - Wybacz mi, że nie doceniłem twego daru. Zostań na moim dworze, zamieszkaj w moim zamku. - Panie, nie dla mnie życie dworzanina - uśmiechnął się staruszek. - Wolę wędrować po twoim królestwie i uczyć ludzi, w jaki sposób uprawiać len. Film na YouTube: Jak to ze lnem było
Opis Jak to ze lnem było należy - obok Smoka wawelskiego, Szewczyka Dratewki, Pana Twardowskiego czy Bazyliszka - do ścisłego kanonu polskich bajek. Utwór powstał na motywach wątków baśniowych, sięgających początków uprawy lnu na ziemiach polskich w okresie rozkwitu Biskupina. Maria Konopnicka nadała tradycyjnej opowieści koloryt pasjonującej literackiej bajki, a równocześnie pogłębiła zawarte w niej przesłanie pozytywistyczne i moralne. Od pierwszego wydania w 1902 roku bajka stała się ulubioną lekturą polskich dzieci i wpisała się do klasyki literatury dziecięcej. Urocze ilustracje Jarosława Żukowskiego nadają bajce magnetyzującego ciepła i czynią ją niezwykle bliską dzisiejszym czytelnikom. Lektura dla klasy II Szczegóły Tytuł Jak to ze lnem było Inne propozycje autorów - Konopnicka Maria Podobne z kategorii - Książki Klienci, którzy kupili oglądany produkt kupili także: Darmowa dostawa od 199 zł Rabaty do 45% non stop Ponad 200 tys. produktów Bezpieczne zakupy Informujemy, iż do celów statystycznych, analitycznych, personalizacji reklam i przedstawianych ofert oraz celów związanych z bezpieczeństwem naszego sklepu, aby zapewnić przyjemne wrażenia podczas przeglądania naszego serwis korzystamy z plików cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki lub zastosowania funkcjonalności rezygnacji opisanych w Polityce Prywatności oznacza, że pliki cookies będą zapisywane na urządzeniu, z którego korzystasz. Więcej informacji znajdziesz tutaj: Polityka prywatności. Rozumiem
• Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca Leszek Kołakowski, • Aksamitny Królik Margery Williams, • Jak Wojtek został strażakiem Czesław Janczarski . Lista lektur klasa 2. Semestr 1. Wiera Badalska „Legenda o białym orle” (tekst w podręczniku) Jan Brzechwa „Na straganie” (tekst w podręczniku)